Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 7/10
muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,67

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 21
Średnia: 6,05
σ=2,1

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Włane (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Beelzebub-jou no Oki ni Mesu Mama

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2018
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • As Miss Beelzebub Likes
  • ベルゼブブ嬢のお気に召すまま.
Gatunki: Komedia, Romans
Postaci: Anioły/demony, Pracownicy biurowi; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Świat alternatywny
zrzutka

Seria jak wata cukrowa – puchata i słodka, ale pozbawiona treści i chwilami nieco lepka.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Wymarzona praca może się poważnie rozminąć z oczekiwaniami – przekonał się o tym Mullin, zatrudniony jako asystent Jej Ekscelencji Beelzebub, aktualnej władczyni Piekła. W powszechnym mniemaniu jest ona osobą poważną i profesjonalną w każdej sytuacji, jednakże Mullin szybko odkrywa, że prywatnie panna Beelzebub uwielbia wszystko, co słodkie oraz puchate, i gdyby tylko mogła, wałkoniłaby się cały dzień. Na jej asystenta spada więc poważna odpowiedzialność – musi dopilnować, by szefowa była zawsze ogarnięta, przytomna i wykonywała swoje obowiązki. Cóż… biorąc pod uwagę, jak śliczna i pełna wdzięku jest panna Beelzebub, trudno powiedzieć, by było to nieprzyjemne zadanie.

Sklecenie choćby jednego akapitu przybliżającego fabułę tego anime jest o tyle trudne, że ta fabuła zwyczajnie nie istnieje. Poszczególne odcinki dzielą się na krótsze epizody prezentujące interakcje Mullina z Beelzebub bądź też innymi postaciami, których pojawia się jeszcze kilka. Poruszane tematy są błahe, chronologia dość umowna (choć teoretycznie istnieje), więc w zasadzie można powiedzieć, że mamy do czynienia z typową serią, którą ogląda się wyłącznie dla zrelaksowania szarych komórek. Czy wyróżnia się więc ona z grona tytułów utrzymanych w podobnym klimacie?

Pod pewnymi względami – tak, ale niewystarczająco. Powiedziałabym, że główny wabik tego anime polega na tym, że mimo dynamiki fabuły oraz motywów typowych dla serii o słodkich dziewczętach robiących słodkie rzeczy jest to komedia romantyczna z mieszaną obsadą. Wbrew pozorom to się nie zdarza często – Beelzebub­‑jou no Okini Mesu Mama nie sprawia wrażenia, jakby jego scenariusz został napisany w celu spełniania marzeń męskiej lub żeńskiej widowni. Nie ma tu charyzmatycznego chłopaka ani idealnej dziewczyny, tylko para młodych ludzi zabawnie pogubionych w swoich uczuciach. Nie ma też żadnego napięcia, zazdrosnych rywali, śmiertelnej choroby czy innej amnezji. Celem istnienia tej serii jest popychanie historii od jednej puchatej sceny do drugiej. Trochę to wygląda tak, jakby ktoś wziął „zwykły” romans i wyjął z niego wszystko poza momentami, kiedy widownia robi „awww, jakie to słodkie”. Nie krytykuję takiej konwencji, ale uprzedzam o tyle, że jeśli ktoś liczyłby na jakieś fabularne konkrety czy wątki, to będzie zawiedziony.

Skoro o konwencji mowa, należy poświęcić parę słów miejscu akcji… które nie ma znaczenia. Początkowo spodziewałam się, że będzie to dodatkowe źródło komedii – zderzanie stereotypowych wyobrażeń na temat Piekła ze słodkim obrazem, bazujące na tym, co Japończycy nazywają gap moé – urokiem wynikającym z rozdźwięku między kontrastującymi elementami. Z czasem przekonałam się, że byłam nadmierną optymistką. „Piekielny” sztafaż ogranicza się ściśle do imion części bohaterów. Postaci wyglądają jak ludzie, świat wygląda jak wariacja na temat nieokreślonego państwa europejskiego (oczywiście z japońskawymi naleciałościami), zaś magia – czarna, biała czy jakakolwiek inna – praktycznie nie istnieje. Świat przedstawiony jest po prostu okropnie nijaki i trudno nie dopatrywać się w tym zmarnowanego potencjału, gdy porównamy tę serię z obrazem zaświatów w Gabriel Dropout czy Jashin­‑chan Dropkick, nie wspominając już o Hoozuki no Reitetsu.

Do listy rozczarowań muszę niestety dopisać postaci drugoplanowe. Mullin i Beelzebub bronią się jakoś dzięki swojej młodzieńczej naiwności i niedomyślności, będącej źródłem naturalnego komizmu. Jednakże mająca ich otaczać barwna gromadka dziwaków okazuje się skonstruowana na zasadzie „jedna postać – jeden gag”. Niewielkie wariacje nie są wystarczające, ponieważ przy każdym kolejnym pojawieniu się danego bohatera z góry wiemy, na czym będzie opierał się dowcip w tym epizodzie z jego udziałem. W dodatku – niestety – nie wszystkie te pomysły są równie udane. Ponuro wyglądający Azazel z nietypowymi dla „silnego mężczyzny” hobby sprawdza się nieźle, może dlatego, że jego „motyw przewodni” daje jakąś możliwość manewru scenariuszowego. Obibok i kobieciarz Astaroth oraz jego podwładna Sargatanas to typowe postaci jednego powtarzanego gagu z cyklu „ratunku, baba mnie bije”. Nieśmiała Belphegor byłaby chyba jednak zabawniejsza, gdyby trochę ograniczyć jej nerwowe ucieczki do toalety – którymi kończy się prawie każda scena z jej udziałem. Wyglądający na małoletniego bibliotekarz Dantalion i towarzyszący mu Molech wydawali mi się raczej zbędni jako postaci, zaś już kompletnie zbędna była dla mnie Eurynome. Jej postać to odzwierciedlenie czegoś, co wydaje mi się wypracowanym w ostatnich latach kompromisem ze strony japońskich autorów: no dobrze, przyznajmy, że dorosły facet śliniący się do dzieci nie jest zabawny – ale jeśli zamiast faceta damy kobietę, to będzie można boki zrywać ze śmiechu!

Jednego nie mogę Beelzebub­‑jou no Okini Mesu Mama odmówić – jest przeurocze wizualnie. Miękka kreska, rozjaśnione kontury i pastelowe barwy tworzą klimat pełen ciepła i wdzięku, bardzo pasujący do charakteru historii. Mimo uproszczeń w rysowaniu postaci, okazjonalnych wpadek i nie zawsze ciekawego tła powiedziałabym, że właśnie grafika podciąga ocenę tej serii oczko do góry. Naprawdę dobrze oddaje puchatość tego, co powinno być puchate, a dodatkowa pochwała należy się za fanserwis, zaskakująco niewinny i naturalny. Ścieżka dźwiękowa jest przyjemna dla ucha, ale nie pozostawia po sobie wrażenia. Aktorzy głosowi nie mają tu specjalnie okazji pokazać swojego kunsztu, skoro większość bohaterów jest zagrana na jedną nutę.

Nie wiem, na ile wypada krytykować tego rodzaju serie, które nie wymagają od widza myślenia i mają posłużyć zrelaksowaniu szarych komórek. Pod tym względem Beelzebub­‑jou no Okini Mesu Mama sprawdza się nieźle i na ogół oglądałam kolejne odcinki z przyjemnością (tłumioną tylko w scenach z udziałem Eurynome), ale nawet w kategorii lekkiej komedii preferuję jednak serie zawierające odrobinę więcej fabuły i pomysłu. Przypuszczam jednak, że dla większości widzów w odbiorze tego anime będzie kluczowa ocena jego bohaterów – jeśli polubicie Beelzebub i Mullina, seans upłynie wam szybko i przyjemnie. Jeśli uznacie ich za mdłych i nijakich, to lepiej znajdźcie inną serię.

Avellana, 5 marca 2019

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Liden Films
Autor: Matoba
Projekt: Etsuko Sumimoto
Reżyser: Minato Kazuto
Scenariusz: Yoriko Tomita
Muzyka: Kanon Wakeshima, Naoki Chiba