Anime
Oceny
Ocena recenzenta
9/10postaci: 10/10 | grafika: 7/10 |
muzyka: 7/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Shirokuma Cafe
- Polar Bear's Café
- しろくまカフェ
- Shirokuma Cafe (Komiks)
- Shirokuma Café Bis (Komiks)
Bardzo niezwykła… A może właśnie bardzo zwyczajna kawiarnia? Nietypowa seria dla dojrzalszych widzów.
Recenzja / Opis
W świecie, w którym Lama czy Żółw pracują w zoo na etat, Wilk szkoli się na piekarza, a Marabut jest redaktorem naczelnym poczytnego magazynu, pewien Niedźwiedź Polarny prowadzi niedużą kawiarnię, o stosownej nazwie Shirokuma Cafe. To właściwie wszystko, co należałoby wiedzieć o podstawowych założeniach tej serii. Resztę trzeba zobaczyć.
No dobrze, z recenzji trudno się wykręcić aż takim sianem, spróbujmy zatem nieco rozbudować powyższy obraz. Kiedy mówimy o seriach ze zwierzętami w rolach głównych, na myśl przychodzą przede wszystkim produkcje dla najmłodszych widzów (lub też ich krwawe parodie), z wyidealizowanymi i uproszczonymi projektami oraz odpowiednią do tego fabułą. Tymczasem Shirokuma Cafe jest adaptacją mangi Alohy Higi, wydawanej w magazynie josei – czyli, przynajmniej teoretycznie, tytułem dla widzów dorosłych. Od razu zaznaczę, że ta „dorosłość” nie ma w tym przypadku absolutnie nic wspólnego ze znaczkiem „+18” – ewentualni ciekawi nie znajdą tu niczego, czego nie można by pokazać dziecku (ba, spodziewam się, że spora część gagów może do dzieci przemawiać). Jednakże zaprezentowany tutaj abstrakcyjny, lekko surrealistyczny humor i problemy bohaterów to coś, co w pełni docenią osoby zdecydowanie starsze.
Świat tej serii stanowi w zasadzie wierne odbicie naszej współczesności, tyle że wśród ludzi żyją tu i pracują najrozmaitsze zwierzęta. Nie posuwałabym się do nazwania tego rzeczywistością alternatywną – ogólne założenia są bardzo umowne, z całą pewnością nie chodziło tu o spójną i przekonującą wizję odmiennej cywilizacji. Już prędzej o spojrzenie z dystansu na ludzi i podsunięcie im nowego lustra, w którym mogą się przejrzeć. Wrażenie realizmu podkreślają zwierzęta, „uczłowieczone” w stopniu tak minimalnym, jak to możliwe, zachowujące odpowiednie dla gatunku rozmiary i postawę. A że przy tym korzystają z najnowszych zdobyczy cywilizacji, takich jak samochody czy smartfony? To zaskakujące, ale autorce (a za nią twórcom anime) udaje się to pokazać w taki sposób, że po niedługim czasie przestajemy się zastanawiać, w jaki sposób Lama siedzi na stołku barowym i po prostu przyjmujemy pokazany tu świat do wiadomości, taki, jakim jest.
Pierwszy odcinek, a może nawet pierwsze odcinki, mogą wywrzeć nieco mylne wrażenie, że cała seria będzie wyłącznie komedią złożoną z luźno powiązanych gagów, z których część (szczególnie te dotyczące ukochanych przez Niedźwiedzia Polarnego gier słów) może wydać się zachodniemu widzowi nadmiernie hermetyczna. Bardzo szybko jednak cała opowieść zyskuje swój rytm i przestaje być powtarzalna (choć często wykorzystuje powtarzalność w obrębie odcinka jako chwyt komediowy). Chociaż pozostaje epizodyczna, stopniowo coraz bardziej przybliża bohaterów, wprowadza nowe postaci i związane z nimi wątki, a także – co łatwo przeoczyć – traktuje cały ten świat z nostalgiczną czułością. Im dłużej oglądałam Shirokuma Cafe, tym częściej zdarzało mi się westchnąć z uśmiechem, że to przecież takie niesamowicie prawdziwe… Całość toczy się też zgodnie z porami roku, rozpoczynając i kończąc serię w porze kwitnienia wiśni. Akcja początkowo rzadko opuszcza kawiarnię, w której oprócz Niedźwiedzia Polarnego pracuje także urocza kelnerka, panna Sasako. Stałymi bywalcami tego miejsca są Pingwin (skądinąd cesarski; wiek i zawód nieznane) oraz Panda (wiek: młody, zawód: obijanie się na część etatu w zoo), zaś częściej lub rzadziej zaglądają tu także inni zwierzęcy pracownicy ogrodu zoologicznego. Z czasem poznajemy lepiej wielopokoleniowe domostwo Pandy, pub prowadzony przez Grizliego i stanowiący oazę dla Prawdziwych Drapieżników, a także inne miejsca i postaci. Kiedy zaś wydaje nam się, że widzieliśmy już wszystko, na scenę wkracza boysband złożony z jeżozwierzy…
Seria znakomicie znajduje równowagę pomiędzy humorem absurdalnym a bardzo życiowym, łagodnie wyśmiewającym naszą codzienność. Właśnie – łagodnie to w tym przypadku słowo‑klucz. Humor bywa chwilami lekko złośliwy, nigdy jednak okrutny czy nadmiernie satyryczny. Warto też podkreślić, że wprowadzenie jako bohaterów zwierząt nie miało jedynie na celu uatrakcyjnienia warstwy wizualnej. Chociaż są ludzkie w sposobie myślenia, część ich zachowań, obyczajów i związanych z tym problemów wywodzi się wprost z przynależności i cech gatunkowych. To właśnie pozwala na zaskakujący dystans – z jednej strony trudno powiedzieć, że pokazane tu sytuacje są „z życia wzięte”, z drugiej jednak całość ani przez chwilę nie przestaje stąpać po ziemi.
We wcześniejszych akapitach zawarłam właściwie większość tego, co chciałam powiedzieć o postaciach – nie warto w tym przypadku zdradzać zbyt wiele, gdyż poznawanie ich wszystkich stanowi jedną z najprzyjemniejszych części seansu. Warto jednak zauważyć przy okazji dwie rzeczy. Po pierwsze, chociaż w przypadku zwierząt z oczywistych przyczyn trudno jest jednoznacznie określić wiek, nie mamy tu do czynienia z dziećmi czy też stworzeniami na granicy dorosłości. Znakomita większość obsady jest dorosła lub bardzo dorosła – dotyczy to zresztą w takim samym stopniu ludzi. Tych ostatnich w obsadzie pierwszo- i drugoplanowej pojawia się dosłownie kilka sztuk: wspomniana wcześniej kelnerka Sasako, Handa – opiekun zwierząt z zoo, czasem także jego kolega z pracy, właściciel kwiaciarni Rin‑Rin i młody Masaki (też zresztą będący raczej w wieku wczesnostudenckim niż nastoletnim). Druga rzecz dotyczy wspomnianego już wyżej „częściowego uczłowieczenia”. Warto zwrócić uwagę, że gdyby postaci były ludźmi, większość z nich – ze szczególnym uwzględnieniem Pandy i Pingwina – byłaby skrajnie nieznośna i irytująca. Czy wpakowanie nieprzyjemnego lub egoistycznego charakteru w pióra albo futro naprawdę aż tak bardzo zmienia perspektywę? Ciekawe, ale chyba tak.
Shirokuma Cafe w pełni wykorzystuje to, że może oszczędzać na grafice, ile wlezie – i w tym przypadku nie jest to zarzut. Nie ma tu potrzeby pokazywania dynamicznych scen, a umowność świata sprawia, że puste tła albo zabawnie uproszczone animacje popychające fabułę do przodu wydają się częścią konwencji. W zamian za to rysownicy faktycznie przykładają się do tego, co naprawdę ważne. Zwierzęta, bo o nich mowa, są zaskakująco poprawne anatomicznie, z niewielkimi tylko ustępstwami na rzecz koniecznej czasem antropomorfizacji ich zachowań. Warto podkreślić, że oparto się nawet pokusie „ulepszenia” ich mimiki wielkimi oczami, typowo kojarzonymi z animacją japońską – a mimo to nie tracą na wyrazistości. Także ludzie nie zostali tu przesadnie upiększeni, dzięki czemu Sasako promieniuje naturalnym urokiem, nie zamieniając się w malowaną laleczkę. Należy natomiast zwrócić uwagę na scenografię: wnętrza, przedmioty i pejzaże zostały oddane nie tylko z pieczołowitością, ale też z ogromnym smakiem i w efekcie otrzymujemy serię, która pomimo tych wszystkich uproszczeń jest po prostu bardzo ładna. W dodatku udało się – co wcale nie jest takie oczywiste – zachować równy poziom przez wszystkie odcinki.
Niewątpliwie swoją barwność i wyrazistość bohaterowie zawdzięczają seiyuu – zebrała się tu bowiem taka plejada gwiazd, że chociażby dla nich warto obejrzeć Shirokuma Cafe. Jakieś przykłady? Uwaga, będzie wyliczanka: Takahiro Sakurai w roli Niedźwiedzia Polarnego (m.in. Sprzedawca Leków z Mononoke, Yuu Kanda z D.Gray‑man, Suzaku z Code Geass); Hiroshi Kamiya w roli Pingwina (m.in. Tieria z Gundam 00, Koyomi Araragi z cyklu Monogatari, Takashi Natsume z Natsume Yuujinchou); Jun Fukuyama w roli Pandy (m.in. Lelouch z Code Geass, doktor Shinra z Durarara!!, Lawrence ze Spice & Wolf); Yuuichi Nakamura w roli Grizliego (m.in. Ikuto z Shugo Chara!, Alto z Macross Frontier, Ryuu z Kimi ni Todoke); Katsuyuki Konishi w roli Etatowego Pandy (m.in. tytułowy bohater Samurai Deeper Kyou, Kamina z Tengen Toppa Gurren Lagann, Tatsumi z Beelzebub); Daisuke Ono w roli Lamy (m.in. Hosaka z Minami‑ke, Itsuki z Melancholii Haruhi Suzumiyi, Sebastian z Kuroshitsuji). A to nie koniec! Żeńska obsada jest zdecydowanie mniej liczna, jednak w roli Sasako usłyszymy Ayę Endou (m.in. Sheryl z Macross Frontier, Miyuki z Lucky Star, Kajika z Hanasakeru Seishounen), zaś w roli młodszej siostry Pandy, Mei‑Mei, popularną ostatnio Kanę Hanazawę (m.in. Tooko z Bungaku Shoujo, Kuroneko z Oreimo, Mayuri ze Steins;Gate).
Muzyka w tle składa się w większości z melodii bardzo prostych, ale wpadających w ucho i przyjemnych. Piosenki w czołówce – szczególnie pierwsza, Boku ni Invitation – odróżniają się trochę od typowego j‑popu i całkiem nieźle nadają się do słuchania. Na uwagę natomiast zasługują utwory towarzyszące napisom końcowym. Jest ich aż dwanaście, a chociaż zazwyczaj nie jestem fanką śpiewających seiyuu, tutaj doskonale dopasowano się do ich możliwości wokalnych, zaś poszczególne piosenki w uroczy sposób komentują poszczególnych bohaterów. Muszę tu nadmienić, że dla mnie najbardziej chyba udane było obłędnie absurdalne Lama‑san no Lama Mambo, ale przypuszczam, że każdy widz może mieć tutaj odrębną opinię.
Shirokuma Cafe to seria z pewnością bardzo nietypowa – nawet wśród właściwej wiekowo grupy docelowej sporo osób zapewne uzna ją za zbyt nudną i hermetyczną. Jest to jednak propozycja jedyna w swoim rodzaju, mimo pozornej prostoty skłaniająca do wielu przemyśleń. Nie będę tu gołosłowna i podzielę się własną interpretacją, zaznaczając, że nie jest ona oparta na absolutnie żadnych źródłach. Należy mianowicie zauważyć, że – co nietypowe dla serii josei – obsada jest w przeważającej mierze męska, zaś postaci żeńskie, z jednym wyjątkiem, pojawiają się tylko w jakiejś relacji do bohaterów – jako członkowie rodziny, obiekt uczuć etc. Ten wyjątek stanowi Sasako – więc może tak naprawdę „oglądamy” ten świat jej oczami, wraz z nią obserwując mężczyzn jak dziwne stworzenia innego gatunku?
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Studio Pierrot |
Autor: | Aloha Higa |
Reżyser: | Mitsuyuki Masuhara |
Scenariusz: | Tooru Hosokawa |